— Poznałaś go pani! — zawołał Daniel zdumiony, podnosząc się nawpół na fotelu a Robertowi i Klaudyuszowi krew uderzyła do głowy.
— Tak, panie.
— To pani wiesz, kto to był ten człowiek?
— Wiem...
— Zna pani jego nazwisko?
— Tak; przed czterema dniami, gdy przyszedł do fabryki i nalegał, że chce się zobaczyć z panem Verniere, wymienił swe nazwisko: Fritz Leyman...
— Fritz Leyman? powtórzył sędzia śledczy.
— Podawał się za przedstawiciela fabryki w Genewie.
— Czy go pan Verniere przyjął?
— Tak, gdy przyszedł po raz drugi... Godzinę prawie przepędził w gabinecie... kiedy odszedł, a ja zamknęłam za nim drzwi, pryncypał podszedł ku mnie i rzekł z gniewem, którego wcale nie taił: „Weroniko, czy poznasz tego człowieka, który ztąd wyszedł? Niechaj on tu nie wchodzi nigdy! Rozumiesz, nigdy! Gdyby tu wrócił, cokolwiekby powiedział, cokolwiekby czynił, ażeby się do mnie dostać, wypędź go bez litosci, a jeżeliby się opierał, wezwij pani kogo do pomocy!..“
— I ten przybysz — zapytał sędzia śledczy — powiedział pani, że się nazywa Frytz Leyman?
— Tak, panie.
— A pan Verniere, mówiąc o nim, czy nie wymienił innego nazwiska?
— Nie wymienił żadnego.
Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/51
Wygląd
Ta strona została przepisana.