Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Nieuleczalnie?
— Tak twierdzi doktór Sermet.
Henryk Savanne uśmiechnął się, a ten uśmiech zaniepokoił wielce Roberta.
— Czyżbyś, kochany panie Henryku, wątpił w słuszność zdania doktora? — zapytał.
— Ażeby panu odpowiedzieć bez wahania — odrzekł młodzieniec, którego znamy uzdolnienie specyalne — musiałbym zbadać w sposób najszczegółowszy operacyę, dokonaną przez słynnego chirurga w szpitalu św. Ludwika i zdać sobie sprawę z przyczyn, wywołujących ślepotę. Nie będę przed państwem przytaczał całego szeregu terminów specyalnych, powiem tylko, że jeżeli pewne przekrwawienie spowodowało katastrofę, sądzę, że wyleczenie nie jest niemożebne.
— Takie jednak nie jest zdanie doktora Sermet, który uchodzi za księcia nauki — przerwał Robert.
— I bardzo słusznie — podchwycił młodzieniec. — Jeżeli jednak doktór Sermet jest wielkim chirurgiem, nie jest wszakże okulistą, specyalnie zajmującym się wszystkiem, co dotyczy organów wzroku. Dodam, że nietylko poczyniła wielkie postępy chirurgia w zastosowaniu do ran; złamań i gwałtownych kalectw, ale w pochodzie naprzód nie ustępuje jej w niczem i chirurgia okulistyczna, oftalmologiczna. Nie uszczuplając więc wcale zasług doktora Sermet, jako chirurga operatora, przypuszczać mogę, że jego wiedza okulistyczna szwankuje. Ja pracuję pod kierunkiem mistrzów, słynnych powagą, których najznakomitsi chirurdzy często zapytują o radę. Otóż,