Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Marta (1898).djvu/288

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Czyż prawo tego zabrania?
— Nie, ale zwyczaje...
— To nic. Ja ci powiadam, że Filip kocha Alinę i że ona to już spostrzegła tak, jak i ja... Nie śmiała ci o tem mówić... Pani Verniere zaś co chwila ma to na myśli i pozwala to odgadywać w swych słowach... Ona sobie wbiła w głowę to małżeństwo i wszystko uczyni, ażeby dopiąć swego zamiaru.


XXXVI.

Henryk z brwiami zmarszczonemi zamyślił się w ciągu kilku sekund, potem podchwycił.
— Ależ takie małżeństwo byłoby niedorzecznością... Toż dwoje dzieci!..
— Ja cię w każdym razie uprzedzam — podchwyciła Matylda. — Teraz, skoro cię ostrzegłam, rzecz twoja czuwać.
— Alina jest moją narzeczoną. Ma słowo moje, a ja jej... Wie, że może mi zaufać, a zaufanie moje dla niej jest bez granic...
— Masz słuszność, lecz Alina jest słabszą, aniżeli sądzisz..!
Te ostatnie wyrazy zaniepokoiły nieco syna Gabryela Savanne.
— Nawet gdyby Alina była słabą — wyszeptał — nie złamałaby słowa, zresztą ona mnie kocha.