Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/585

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

tam cisza głęboka, światła w oknach były pogaszone... spali wszyscy widocznie.
Leclére nie zaniedbał żadnej ostrożności... Skoro tylko dostał się na peron, zdjął obuwie, aby nie pozostawić głębszych po przejściu śladów, otworzył drzwi trzecim kluczem, który niedawno kazał sobie dorobić według odcisku woskowego, minął przedsionek i wszedł na schody, rachując stopnie. Na trzynastym zatrzymał się. W tem miejscu schody, prowadzące na wyższe piętro, skręcały się raptownie. Na lewo znajdował się pokój Edmy, na prawo cela Joanny.
Nagle Fabrycjusz przystanął, zadrżał i wstrzymał oddech. Zdawało mu się, że dochodzi go szmer jakiś...
Czyżby mu się tylko zdawało?
Powtarzał sobie to pytanie z łatwem do zrozumienia biciem serca.
Niepewność jego nie trwała długo... Nie mylił się bynajmniej. Chodził ktoś w pokoju Edmy. A jednocześnie blada smuga światła zarysowała się pode drzwiami.
— Gdyby Edma wyszła z pokoju — pomyślał siostrzeniec bankiera — krzyknęłaby niezawodnie z przerażenia i byłbym zgubiony, bo w jaki sposób wytłómaczyłbym swoją obecność tutaj...
Znowu dało się słyszeć stąpanie. Ktoś zbliżał się do drzwi.
Fabrycjusz rzucił się na schody, a w dwóch susach przeskoczył ze dwanaście stopni i przyczaił się w rogu sieni. Czas już był wielki na to. Drzwi do pokoju Edmy otworzyły się.

ROZDZIAŁ VIII.

Młoda dziewczyna ze świecą w ręku ukazała się w progu.
Była, jak nam wiadomo, bardzo osłabioną. To też bardzo wolno podeszła do drzwi pokoju pani Delariviére, otworzyła je ostrożnie i weszła do matki. Joanna spała.
Fabrycjusz nie stracił najmniejszego poruszenia kuzynki.
Edma szeptała: