Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/453

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Wiem, że mieszkał na ulicy Taitbout... niedaleko bulwaru... myślę jednakże, że trudno będzie odszukać go w Paryżu.
— Dlaczego?
— Bo właśnie kiedy był ostatni raz u Matyldy, wybierał się w dalekę podróż i przyszedł do siostry z pożegnaniem.
— A! a!... opuszczał Paryż?...
— Tak... za parę godzin siadać miał do wagonu.
— Dziękuję za te objaśnienia... Nie rozjaśniły one w zupełności tajemnicy, ale przynajmniej naprowadziły na drogę, po której dojdę do zupełnego światła.
— A teraz proszę pomówmy o Matyldzie — odezwał się pan Langenois. — Czy wyleczenie jest możliwem?
— Chce pan wiedzieć szczerą prawdę?
— Proszę o to.
— A więc pomieszanie zmysłów było tak gwałtownem, że nie mam żadnej nadziei ocalenia tej biednej istoty...
Paweł de Langenois zbladł i przysłonił oczy.
— Przynajmniej — zapytał — czy będzie żyć?...
— Kilka miesięcy może — odrzekł Grzegorz — ale zapewne nie dociągnie roku...
— Wice-hrabia wysłuchał tych słów z pozornym spokojem, ale głęboka zmarszczka na czole, zaciśnięte usta i ściągnięte brwi świadczyły o głębokiej jego boleści.
— Matylda więc jest straconą?...
Grzegorz skinął głową potakująco.
— Nie pozna mnie już nigdy? — pytał dalej Paweł.
— Nigdy...
— Panie, ja jej nie opuszczę... gotów jestem na wszelkie wydatki... brat się nią wcale nie zajmuje...
— Wszystko mi jedno... Moim obowiązkiem jest go wezwać, aby zawiadomił rodzinę, jeśli ta istnieje.
— Rozumiem, proszę pana i jestem nawet przekonany, że adres jest dokładny, numeru tylko nie pamiętam.
Wicehrabia opuścił dom zdrowia strasznie zgnębiony i nie mogąc zdać sobie sprawy z tego, co znaczyło to natarczywe wypytywanie doktora o Renégo.