Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/345

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Eks-marynarz zajął się bronią. Zdejmował ze ściany po jednej, starannie obwijał płótnem i układał w skrzyni. Pakowanie zdawało się już skończone. Na ścianie widać było same już tylko gwoździe. Klaudjusz chciał się przekonać, że niczego nie zapomomnieli, spojrzał na kominek, na wszystkie sprzęty i powtórnie zaczął przeglądać szuflady. Wysunąwszy jednę z nich z małego biureczka, znalazł rewolwer, pomiędzy zużytemi rękawiczkami. Wziął go, żeby razem z inną bronią do skrzyni zapakować. W chwili, kiedy miał go owinąć starym fularem, coś się oderwało i z głuchym brzękiem upadło na podłogę. Eks-marynarz schylił się i podniósł małą blaszkę srebrną, wielkości dziesięciu sous, z wyrzniętym na niej herbem. Blaszka ta przytwierdzona dwiema maleńkiemi stalowemi śrubkami, oderwała się od kolby rewolweru. Klaudjusz spojrzał na kolbę. Owalne wyżłobienie w drzewie wskazywało miejsce, gdzie była umieszczona blaszka.
— Śrubka niedobrze trzymała — mruknął Klaudjusz Marteau — a w wilgoci wszystko się odkleiło... Nie moja to wina... Zresztą łatwo to naprawić...
Włożył śrubki do dziurek, ale machinalnie spojrzał na blaszkę. Znajdowały się na niej duże dwie litery F. L. Zobaczywszy te litery, Klaudjusz poruszył się żywo, zaklął po cichu i ze zmienioną twarzą położył rewolwer na stole, z kieszeni zaś wyciągnął olbrzymią portmonetkę. Otworzył ją, przeszukał w jednej z przegródek, która zawierała przeróżne drobiazgi i wyjął drugą blaszkę srebrną, zupełnie podobną do pierwszej, tak samo z dwoma wyrzniętemi literami F.L. Klaudjusz porównał jednę i drugą. Zupełnie były do siebie podobne.
— Do pioruna! — wykrzyknął prawie głośno — czyż to możebne?.. Te dwie blaszki tak są do siebie podobne, jak dwie krople wody, a ja jednę znalazłem pod śniegiem w małem czółenku, którego użył morderca tej nocy, kiedy pan Fryderyk padł przeszyty kulami. Co to ma znaczyć?
Położył blaszki jednę przy drugiej i znuwu im się przypatrywał, bo chciał jeszcze wątpić. Ale jakże tu wątpić, kiedy prawda niezbita jest przed oczami?