Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/322

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Cierpliwości nam nie zabraknie, byleby była tylko nadzieja powodzenia... Bo pomyśl pan tylko... jeżeli pani Delariviére mogłaby powiedzieć nam nazwisko skazanego, odbylibyśmy otwartą drogę do naszych poszukiwań. Uchwyilibyśmy nitkę przewodnią i może mogłabym pomścić brata, a zrehabilitować tego, który zapłacił za występek drugiego.

ROZDZIAŁ IX.

— Zdaje mi się, że pani ma rację — odrzekł Grzegorz Vernier bo i ja podzielam zdanie pani, że skazany nie był winien. Ale czy pani będzie mogła dokonać tego, czego nie dokonała sprawiedliwość?
— Pan Bóg mi dopomoże — odrzekła Paula. — Niech pan o tem nie wątpi... niech pan nie wątpi także, że w miłości Edmy będziesz pan czerpał natchnienie...
Posłyszawszy te słowa, młody doktor zadrżał, zdawało mu się, że śni.
— O pani! któż ci odkrył tajemnicę moich boleści i mojego szaleństwa?
— Edma, panie Grzegorzu... Czy się łudzi, sądząc, że jest kochaną?
— Nie, wcale się nie łudzi!... kocham pannę Delariviére, ale niestety, bez nadziei...
— Dlaczego bez nadziei?.. Ona wzamian za pańską miłość oddała panu swoje serduszko...
— Czy mówiła to pani?
— Nie, ale dała mi do zrozumienia... Są rzeczy, które kobieta odgaduje, choć jej nie mówią o tem wyraźnie.
— Gdyby pani wiedziała, jak mnie pani czyni szczęśliwym tem odkryciem... — wykrzyknął Grzegorz..
— Tem lepiej, przez swoje poświęcenie zasłużysz pan na to szczęście... Odnajdziemy panią Delariviére. Nauka pańska i starania moje uzdrowią ją i zaślubisz ukochane dziecię, któremu przywrócisz matkę. Napiszę do pana Delariviére. Skoro dowiemy się o schronieniu pani Delariviére, pójdziemy do niej i zabierzemy ją do siebie.