Strona:PL X de Montépin Lekarz obłąkanych.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Kto to może być jednak ten człowiek?
— Niezawodnie to jakiś eks-komunista, skazany przez sąd wojenny. Ukrywa nazwisko z obawy, aby go nie rozstrzelano.
— To wcale dowcipnie powiedziane! Z obawy, aby go nie rozstrzelano, pozwala sobie głowę ucinać... to tak samo, jakby się kto rzucał do wody dla tego, iżby się przed deszczem schować.
Głośnemi wybuchami śmiechu przyjęto tę uwagę, bo jej logika była naprawdę niewzruszona.
— Ja słyszałem — odezwał się znowu jakiś inny z ciekawych — że osobistość, o której mowa, należała do wyższego towarzystwa i uparcie milczy dlatego, żeby nie skompromitować rodziny.
— I to być może!
Jakiś udekorowany, z tęgą miną jegomość, który się znajdował w tłumie i od kilku chwil wzruszał tylko ramionami, wykrzyknął nagle:
Wszystkie te historje to babskie tylko gadanie. Skazany jest mordercą i najzupełniej zasłużył na szafot.
— Wielu jednakże przypuszcza, że nie jest tak winnym, jak się wydaje.
— Cóż znowu! wszystko go oskarża! wszystko go potępia! — Zresztą sprawiedliwość nie myli się nigdy.
— E, gadanie! a kurjer z Luzin!
— Stara historja, i także dokładnie nie znana.
— Niech będzie stara, ale jest dowodem pomyłek sądowych. O było ich, było dziwnie sporo! Ja jestem zdania, że nieszczęśliwy, którego mają ścinać, posiada jakąś tajemnicę i dla zachowania tej tajemnicy, nie chce wyjawić swojego nazwiska. I myślę, że jedynie upór jest przyczyną jego zguby i utrzymuję, wobec tego niepojętego uporu, nie powinni go byli skazywać na śmierć, ale czekać jeszcze i szukać. Lepiej zostawić przy życiu winnego, aniżeli gilotynować niewinnego.
Kilka osób pochwaliło to rozumowanie, kilka innych potępiło. W tej chwili dał się słyszeć daleki turkot powozu i odgłos kopyt końskich rozlegał się po bruku. Wszystkich oczy zwróciły się w stronę skąd odgłos pochodził.