Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/315

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Gęstwina wielkich drzew chroniła go przed gorącemi promieniami po południowego słońca. Klomby różnorodnych kwiatów otaczały go do koła. Pnące się rośliny obejmowały swemi łodyżkami drewniane rzeźby frontonu, obwijając się koło krat u okien i ukrywając tym sposobem to co było w nich ponurego.
Na parterze był jeden pokój przeznaczony na salon. Pierwsze piętro, do którego prowadziły schody zewnętrzne, zawierało przedpokój i sypialnię!
Pokój ten obszerny, umeblowanym był z prawdziwym komfortem. Doktór Hèlouin zwrócił uwagę hrabiny na kawał płótna metalicznego bardzo mocnego, które oprawne w żelazne pręty, spuszczało się nad kominkiem za pomocą dowcipnego mechanizmu i nie pozwalało warjatowi spalić domu, podczas gdy dobry na kominie płonął ogień.
Specyalny stróż miał sypiać w przedpokoju na kanapie.
Mała zasówka ruchoma ukryta w środku jednej ściany drzwi, pozwalała czuwać w razie potrzeby nad pensyonarzem.
— Musi przyznać pani hrabina, że nigdzie, nawet u siebie pan hrabia nie mógłby mieć lepiej! — rzekł doktór Hèlouin z przekonaniem. — Dla własnej przyjemności możnaby tu zamieszkać.
Blanka przyznała to bez trudności i zgodziła się na cenę niezmiernie wygórowaną, którą miała płacić miesięcznie z góry.
Ułożywszy interes, pani de Nancey i pan Roch, powrócili do willi w lasku Bulońskim.