Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/224

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

powiemy tylko, że nie byli to ani książęta, ani nawet hrabiowie.
Niżej już upaść było niepodobna!
Cóż pozostało z dawnej Blanki Lizely? Piękność tylko jak zawsze bez zarzutu i porównania... Ale z gorącego serca i wyniosłej duszy, nic! ani iskierki ani śladu! Widywano hrabinę de Nancey, córkę pułkownika barona Lizely, komandora legii honorowej, biesiadującą w czasie wojny z pruskiemi oficerami! Wnosili oni w jej obecności toasty na rzecz zagłady Francyi, ona zaś nie miała cywilnej odwagi rozbić szklanki o twarz szyderców, którzy pogardzili nią do tego stopnia, że śmieli w obec niej znieważać rodzinną jej ziemię!
Stosunek młodej kobiety z baronem L... był cokolwiek trwalszym, niż poprzednie awantury.
Wyższy porucznik uczuł dla Francuzki prawdziwą namiętność
Być może, że zetknięcie się z taką namiętnością, roznieciło jaką iskierkę w spopielonem jej sercu... Tego nie wiemy, zresztą mniejsza o to...
W każdym razie, skoro baron L... przyszedł oświadczyć jej, że znaglonym jest do odjazdu i skoro zabroniono Blance jechać z nim, pod karą wydalenia z kraju, uczyniła postanowienie z rzadką filozofją. Jeżeli zaś uroniła przypadkiem kilka łez, łzy te były bez żadnej goryczy.
A teraz, kiedy skreśliliśmy na prędce szkic malujący sposób życia hrabiny przez przeciąg dwóch lat, zbliżmy się do owej katastrofy, o której policya niemiecka i „Gazeta Kolońska“ niedokładne miała wiadomości.