Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— Oh! tak zawsze! zawsze dzieckiem twojem będę! — odparła żywo Alicya.
A serce twoje podzielisz na dwie połowy? — jedną zachowasz dla mnie?... Będziesz mnie jeszcze kochała?
— Tak... po nim nadewszystko w świecie.
— Nie zapomnisz, że szczęśliwą tu byłaś... szczęśliwą i kochaną?... Alicyo dziecię moje kochane, nie zapominaj o tem, nie zapominaj nigdy!... Wiedz, że w przeciwnym razie zasmuciłabyś stare nasze lata bardzo, a bardzo...
Blada dziewczyna objęła obiema rękami panią Laféne, oparła łagodną twarz swoją na jej ramieniu, i płakała za całą odpowiedź.
Pan de Nancey wszedłszy do swego pokoju spojrzał na zegarek, i usiadł. Zawcześnie jeszcze na umówioną schadzkę i którą przed dwiema godzinami przemocą wymógł prawie na młodej dziewczynie.
Widok otaczających go dywanów wzbudził po raz pierwszy w umyśle jego dalekie wspomnienia. Przypominał sobie burzliwą noc w szwajcarskim domku w Ville d’Avray, i podobny zupełnie pokój z którego jak wiemy wykradał się po złodziejsku dla podejścia Blanki Lizely.
Podobieństwo dwóch tych sytuacyj zdawało mu się być uderzającem, i było niem istotnie.
— Z tą tylko róznicą, — mówił do siebie, że dziś rozwiązanie mogło być tragiczne! Jeżeli nie powiedzie mi się, jeżeli drzwi zostaną zamknięte, trzeba będzie wrócić do pierwszego zamiaru, i kulą strzaskać sobie głowę... Ileż romansów i dramatów nie osnuto na tym frazesie: miłość lub śmierć! — Ja zamienię to w rzeczywistość.