Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/172

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Żywcem z pazurów ich się nie wychodzi! Tak, tak, pan hrabia najlepiej zrobi jak pozostanie w domu... Od czasu, w którym pan został ranny, nikt go nie widział, zapomnieli o nim... Źle usposobieni ludzie z tej dzielnicy, jeżeli są, na nieszczęście takich nigdzie nie brak! zapomną denuncyować pana hrabiego. Dla większej ostrożności, wywiesiłem kartę: „Mieszkanie na parterze do wynajęcia natychmiast.“ Przypuszczając, że mieszkanie próżne, poszukiwań w niem robić nie będą; niech tylko pan hrabia się nie pokazuje.
Alicya podniosła się.
— Pawle... — rzekła błagalnym głosem z oczyma pełnemi łez, chwytając ręce hrabiego. — Pawle zaklinam cię, zostań. Widzisz, że przeczucia nie zawiodły mnie!... Widzisz, że miałam słuszność lękać się.
Pan de Nancey jakkolwiek nie zupełnie przekonany i nie kontent, nie chciał za nic przedłużać cierpień malujących się w wielkich i wystraszonych swych oczach drogiej swej Alicyi i rzekł z uśmiechem do młodej dziewczyny:
— Niech i tak będzie! Zwyciężyłaś pani hrabino! Zrzekam się mego zamiaru... Pozostaję w domu...
Gdyby nieobecność Wawrzyńca, Alicya byłaby się niezawodnie rzuciła w objęcia Pawła, okazując mu tym sposobem swą wdzięczność. Zastąpiła to jednak zbliżeniem do ust ręki swojego kochanka.
— Nie ośmieliłbym się nigdy dawać rad panu hrabiemu... — rzekł znów przychylny odźwierny — ale ostrożność nie zawadzi nigdy... Może byłoby nie źle gdyby pan hrabia nabił te dwa rewolwery... W czasach