Strona:PL X de Montépin Kochanek Alicyi.djvu/160

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Tak, paryzka komuna miała przerazić świat cały!
Po wojnie i przegranej, Francya utraciwszy dwie prowincye i wzbogaciwszy skarb pruski niezmiernemi bogactwami, miała jeszcze przed sobą, stokroć większe i nieprzewidziane nieszczęścia, a nierównie bardziej hańbiące niż wtargnięcie, niż przegrana, niż ruina!
Miano widzieć francuzów, francuzów!.. korzystających z tego, że konająca matka ojczyzna tracąc krew tysiącem ran, bronić się nie mogła i ostatnim ciosem czychających na jej zagładę!...
Tak, straszna komuna roku 71, miała sparodjować rok 93 i niemodne rusztowanie zastąpić fuzyą, która równie dobrze, lecz prędzej zabija.
Miano ujrzeć wodzów demagogii pchających na przód biedne istoty zbydlęcone, rozszalałe, bez poczucia, spojone absyntem i czerwonymi dziennikami, które przenosząc hańbiących 30 sous dziennie z ruchawki, nad uczciwy zarobek w warsztatach, porzuciły narzędzia swe dla zastąpienia ich powstańczemi szaspotami i poszły na rzeź! — po przegranej sprawie, nikczemni, bezwstydni wodzowie rozpierzchli się, lub pochowali z przerażenia, by nie patrzeć na śmierć swych żołnierzy...
Pomiędzy tymi hersztami zaś, można było napotkać ludzi, którzy dawniej zanim pycha popchęła ich do szaleństwa, zanim szkodliwe porządliwości i zwierzęce namiętności stłumiły w nich ostatni promyk zdrowego sensu, zdobyli sobie stanowisko w literaturze i sztuce, a którzy, podwójni zbrodniarze, przy pomocy talentu i sławy, popchnęli w przepaść zbłąkanych, których poprzednio umieli oczarować...