Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/878

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

gła równie dobrze jechać nią, wczoraj, jak przed kilkoma dniami. Zresztą, dorożkarz nie mógłby nas objaniść bo wszak on nie zna swoich pasażerów. Portmonetkę więc i klucz, złożyć potrzeba w szpitalnej kancelaryi, kartka dorożkarska jest niepotrzebną.
To mówiąc, rzucił pomięty papierek na ziemię, nie zwracając na niego uwagi.
— Sądzę rzekł doktór, iż omdlenie nie długo przeminąć powinno. A zatem chora sama objaśnić będzie mogła jakim sposobem dostała się tutaj. Trzeba ją tylko przenieść co prędzej, każda chwila opóźnienia groźną dla niej stać się może.
— A gdzie zanieść mamy tę chorą? — zapytali tragarze.
— Do szpitala świętego Antoniego.
— Ach! — tak daleko!... — zawołali.
— Może panowie zechcą dać nam kogo do pomocy, sami nie będziemy w stanie poradzić.
Simon nie czekając propozycji, ofiarował się z usługą i drugi robotnik idąc za jego przykładem zgodził się chętnie do pomocy.
— A ty Grandchamps, — rzekł Simon, niewybierzesz się z nami?
— Byłbym już zbyteczny, — odrzekł. — Zaczekam tu kopiąc, na was obu.
Zostawszy sam młody górnik, nie brał się jednak do roboty. Stał zadumany patrząc na pomiętą kartką leżącą na ziemi.
Nagle pochylił się i podniósł ją.
— Co prawda, — rzekł do siebie, — nasz komisarz mylnie się zapatruje na tę całą sprawę. Zawyrokował, że numer dorożki nie jest żadną wskazówką. Jak to być może? — Przypuśćmy, że chora umrze nie przemówiwszy słowa, czyliż nie należałoby wtedy sprowadzić dorożkarza? Może by ją poznał i objaśnił z kąd i dokąd ją wiózł?