Strona:PL X de Montépin Dwie sieroty.djvu/439

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

strony przynajmniej nie zagraża mu niebezpieczeństwo. Jedyną trwogę dla niego stanowiła. osobistość Klaudji Varni.
Był pewien, że upłynione lata nie zmniejszyły jej zamiłowania do intryg i szatańskich pomysłów, a obok tego wymagań zbytków i rozkoszy.
Jedyna wyższość jaką posiadał nad nią obecnie, było, iż szczęśliwym trafem został wcześnie powiadomionym o jej przybyciu przed wypowiedzeniem wojny. Mógł się więc przygotować do mającego podstępnie nastąpić wybuchu.
Theifera wprowadzono natychmiast do gabinetu pana de la Tour-Vandieu. Wyraz twarzy przybyłego nie był bynajmniej uspokajającym.
— Cóż, byłeś na placu Królewskim? żywo zapytał go książę.
— Byłem w towarzystwie komisarza i sędziego.
— Nie spostrzegli, że przed nimi ktoś dokonywał rewizji?
— Bynajmniej.
— Zatem jesteśmy w porządku.
— Niezupełnie!... odparł znacząco Theifer.
— Jakto... dla czego?
— Dla tego, że po naszym odejściu, inna nastąpiła wizyta w mieszkaniu mechanika.
— Inna wizyta? powtórzył z osłupieniem Jerzy.
— Tak, książę.
— Zkąd pan powziąłeś to przekonanie?
— Z bardzo prostego spostrzeżenia. Złoto, banknoty, i inne wartościowe papiery jakie widzieliśmy wczoraj w szufladzie, dziś znikły bez śladu.
— Ukradziono je?... zawołał Jerzy z trwogą.
— Tak, mości książę, jako też i włożoną przez nas notatkę do tej błękitnej koperty.
— I ta notatka zginęła?... wyszepnął z pognębieniem pan de la Tour-Vandieu.