— Spodziewałam się więcej — odrzekła pani Verniere poważnie, chociaż wiedziała wybornie, że dom i te dobre nie były więcej warte.
Bankier podniósł ręce ku sufitowi.
— O! — zawołał — czegóż więcej żądasz, kochana pani!.
— Oczywiście pański notaryusz oczekuje odpowiedzi?
— Przyjechać ma tutaj za trzy dni.
— To niech mu pan powie, że zgadzam się sprzedać, lecz najmniej za milion dwieście tysięcy franków.
— Żądanie nadto wygórowane... Cofnie się.
— Zobaczymy.
— Czy to pani ostatnie słowo?
— Ostatnie.
— Uprzedzę amatora.. Dokąd mam pani donieść o rezultacie prozumienia?
— Do Berlina, gdzie będę jutro i przepędzę tydzień.
— Dobrze.
— Teraz, co innego.. Masz pan moje pieniądze... Ile?..
— Za pięć minut powiem pani.
Bankier udał się do gabinetu, dla przyniesienia książek, poczem, wróciwszy do pani Verniere, odpowiedział:
— Trzykroć sto tysięcy franków.
— Potrzeba mi tej sumy.
— Jeżeli chce pani mieć w banknotach, to zaczeka pani do jutra.
Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/439
Wygląd
Ta strona została przepisana.