Przejdź do zawartości

Strona:PL X de Montépin Bratobójca.djvu/170

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

pan Gabryel Savanne, i kiedy dadzą ci dowód tego oświadczenia, doręczysz poprostu ten depozyt matce mej córki, lub córce, jeżeli matka umarła.
Przy tych ostatnich słowach kapitan okrętu wyjął z kieszeni paczkę banknotów, podniesionych przed dwiema godzinami od notaryusza.
— Ja nie mogę przyjąć togo depozytu — rzekł żywo przemysłowiec.
— A to dlaczego?
— Nie mogę go przyjąć zwłaszcza na tych warunkach... Trzykroć sto tysięcy franków, umieszczone na trzy od sta, dają procentu dziesięć tysięcy franków, otóż ja uważam za niemożliwe korzystać z takiego kapitału, ani tem bardziej nie zdawać rachunku z procentów tym, do których ma należeć kapitał.
— Czyń, jak ci się podoba — odparł kapitan Savanne. — Co uczynisz, będzie dobre.
— A gdyby nie odnaleziono tych dwóch osób, których szukasz, lub gdyby już nie żyły?
— W takim razie oddasz tę sumę memu synowi.
— Bez wskazania źródła?
— O! tak, o to cię proszę przedewszystkiem. Niech po mej śmierci nie rumieni się za postępowanie swego ojca... niech nie dowie się nigdy, że miał siostrę, i że ta siostra może umarła z głodu i to z mej winy! Ryszardzie, błagam cię o to, niech o tem nie wie on nigdy, tak samo jak mój brat, Daniel! niech tajemnica ta między nami zostanie. Rozumiesz teraz, dlaczego nie chciałem się widzieć po mojem przybyciu do Paryża, ani z synem, ani z bratem. Bałem się, ażeby się nie zdradzić przed nimi!..