Strona:PL Wyspiański - Wyzwolenie.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.
KONRAD

Ty ze mną Sławo?
Zwyciężaj silą płomienia!
Ta jedna jedyna droga!

Pochodnią uderza w rękę, w której Geniusz trzyma wzniesioną czarę złotą. Czara wytrącona upadła w czeluść grobów królewskich. Konrad chwycił drzwi grobowe, przywarł i zatrzasnął niemi zejście do podziemi, a rygle żelazne przetknął płonącą pochodnią, która tu zgasa.

Na wrotach grobu stoję!
Państwo zdobyłem moje!!!!
Sława, narodzie Sława!!!
Teraz stanął na wrotach do grobu,
na brązowej spiżowej pokrywie, —
gorejąc, — tchem jednym wymowy
w Geniusza uderza słowy,
w wybuchów strumiennym porywie:

Harpjo narodu! siły ssiesz nasze i spalasz je w czczy dym!
Tyżeś to wzeszła nad domostwa, nad chaty, nad naszymi panująca mężami. Widmo niedościgłe duszy stęsknionej, — po obłędnych wodzisz manowcach a nad grób i czeluść grobową żywe, spragnione przywodzisz. Oto chcesz je pogrążyć w niechybną NOC ŚMIERCI, w niechybną NOC ZATRACENIA!
Precz przeklęty! — Serc naszych tyranie, władzco nieubłagany, każesz nam się wyrzekać, co rola dać może orana, i który chcesz, byśmy owoc wszelki od ust odjęli.