Strona:PL Wyspiański - Powrót Odysa.djvu/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
ODYS
(patrzy w nią)
(idzie za nią)
(schodzi po skałach)
KALIPSO
(przepada)
ODYS
(zatrzymuje się)

Widziadło — — tu do fali wiedzie mnie — ku sobie.
Zniknęła. — Przywidzenie to. — — Puste wybrzeże.
Łodzi niema. — Powietrza wiew zimny. — Pustkowie.
Pustkowie. — To ojczyste wybrzeże Ithaki:
rozpoznaję te skały, — skłon góry, — te krzaki
kolące; — temi chłopiec przebiegałem szlaki,
goniąc ptactwo. Hej lecą tam mewy morzami:
ptactwo młodości mej, — —

(wpatruje się)

nie — niema nic, — przepadły.
Czyli oczy mi kłamią, czyli zaszły łzami?

(przeciera oczy)

Widziałem, że leciały nad fal czarne tonie. —

(śmieje się)

Przywidzenie. —

(przypominając)

Ich skrzydła lśnią białe...
Czyli mnie kto otoczył i oplótł widziadły?

(daleko na morzu łyska się)