Strona:PL Wyspiański - Hamlet.djvu/28

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Hej ta korona coś ciąży — Makbecie?
I krew ta ciąży przelana?
Nie masz rywala, — w twym żyjących świecie
a pamięć twoja go żywi — ?
Tą myślą pamięć, myśl twoja skalana,
krwi jednę zna tylko drogę.
Szczęśliwi jeno ci, co nieszczęśliwi.
Jak biedne nędzą trwóg twe serce króla;
otoś osiągnął wszystko: — w krwi koszula.

A gdy poszedł, pozostawałem sam w jego garderobie i dolatywał mię tylko, co czas jakiś, jakiś głośniejszy wyraz rozmowy, — jakieś głosy; — mijał czas i — Makbet wracał z coraz cięższą na czole zadumą i męką.
A z lekarzem, z tym lekarzem obłąkanej Ledy Makbet, znaliśmy się bardzo dobrze i mówiliśmy z nim o Ledy Makbet, jej niezwykłem zachowaniu, każdy jej ruch i gest rozważając. Może kto będzie chciał we mnie wmówić, że mówiliśmy o niezwykłym talencie Modrzejewskiej. — Nie. Mówiliśmy o obłąkaniu dziwnem Ledy Makbet.

Widziałem ją, — za kulis stojący osłoną,
tuż, — jak ze stopni górnych szła, — Makbeta żoną.
W białej szacie, w zawoju białym, w lokach.
Zstępuje. — Cisza wielka. — Coś się stanie. —
Już skrzypot tylko schodów tych, co po nich stąpa.
Na piedestale rusztowań, u szczytu:
kamienny posąg wyrzutów sumienia
i w dłoni wzniesionego wysoko ramienia
kaganiec światła dzierży. — Blask migoce;
w mroku, w ciemności tej, we sztuki gnieździe
olbrzymie czarne cieniów rzuca noce
za ręką jej i za postacią. — Brew wzniesiona.