Strona:PL Wszystko i nic (Żeromski).djvu/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

tarczami i obmyli własną krwią. Wiesz teraz, co jest honor?
— Wiem.
W wyobraźni dziecięcej ukazał się oficer, żywym krokiem biegnący do barjery na placu, z obnażoną w ręku szpadą. Oczy ujrzały, jak ów odwraca nagłym ruchem szpadę, kieruje ją ku piersi i w milczeniu radosnem na ostrze się rzuca. Zdało się dziecku, że mu nad głową skrzydła szumią... Wzrok się rozognił i włosy spłonęły, jakby od ognia.
— A wielki książę na to patrzał? — zapytał towarzysza.
Machnicki uśmiechnął się zjadliwie.
— Patrzał ze środka złotolitego sztabu. Ale w nim musiało serce zemdleć i drżeć, jako liść, od tego widoku. Patrzały batalyony, ustawione w czworoboki. Wtedy to ja wyszedłem z wojska. A twój tatuś to samo.
Biały od słońca, iskrzący się tysiącem blasków, jasny dzień rozwidnił się nad przestworzem. Lśnienie srebrzystych lodów, sopli, przemarzłych kolein przecinało widownię w tysiącznych kierunkach. Puchy, zawisłe na prętach drzew i czubach krzaków, na żerdziach płotów, po krzyżach i kiściach bylin, poczęły osypywać się i dymić. Dolatywał skądś zdala radosny głos kwiczołów. Przemknęły jemiołuszki stadkiem barwistem, z drzewa na drzewo. Machnicki i Hub szli w milczeniu, ciesząc się niewysłowionem pięknem zimy.
Ale oto od strony dworu dało się słyszeć nawoływanie. Hub poznał głos ojca, wzywający go do po-