Strona:PL Wolter-Kandyd.djvu/099

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nami i metafizykami, co musi być niewątpliwie wysoką godnością w ich kraju, zapłacisz pięćdziesiąt tysięcy cekinów. — Dostaniesz je, wieź mnie z chyżością błyskawicy do Konstantynopola, tam zapłacę ci bezzwłocznie. Albo nie, wieź mnie do panny Kunegundy“. Na pierwsze słowa Kandyda, kapitan obrócił dziób ku miastu i pomykał szybciej niż ptak pruje przestwory niebieskie.
Kandyd ściskał po sto razy barona i Panglossa. „W jaki sposób nie zabiłem ciebie, drogi baronie? a ty, drogi Panglossie, jakim cudem jesteś przy życiu, skoro cię powieszono? skąd znaleźliście się obaj na galerach? — Czy to prawda, że droga siostra jest w tym kraju? powiadał baron. — Tak, odrzekł Kakambo. — Widzę zatem mego ukochanego Kandyda!“ wykrzykiwał Pangloss. Kandyd przedstawił im Marcina i Kakambę. Ściskali się wszyscy, mówili wszyscy naraz. Galera pomykała, wpływali już do portu. Sprowadzono żyda, Kandyd sprzedał mu za pięćdziesiąt tysięcy cekinów diament, który wart był sto tysięcy; żyd zaklinał się na Abrahama, że nie może dać więcej. Kandyd zapłacił bezzwłocznie okup za barona i za Panglossa. Ten rzucił się do stóp zbawcy i skąpał je łzami; baron podziękował skinieniem i przyrzekł zwrócić pieniądze przy sposobności. „Ale, czy to podobna, aby siostra była w Turcji? rzekł. — Nic podobniejszego, odparł Kandyd; pomywa naczynie u księcia Siedmiogrodu“. Sprowadzono natychmiast dwóch żydów; Kandyd sprzedał jeszcze dwa diamenty, poczem wsiedli na drugą galerę, aby uwolnić Kunegundę.

XXVIII. Co zdarzyło się Kandydowi, Kunegundzie, Panglossowi, Marcinowi etc.

„Przebacz mi jeszcze raz, rzekł Kandyd do barona, przebacz, wielebny ojcze, dziurę którą ci wywierciłem w brzuchu. — Nie mówmy już o tem, odparł baron; byłem nieco nagły, przyznaję. Jeśli chcesz wiedzieć, jaki przypadek sprowadził mnie na tę galerę, powiem ci, iż starania brata-aptekarza wyleczyły mnie z ran; na-