Strona:PL Wolter-Kandyd.djvu/064

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

prawom jak i obyczajom; wszyscy ludzie są wolni; jedźcie kiedy zechcecie; ale wydostać się stąd jest dosyć trudno. Niepodobna jest płynąć pod prąd bystrej rzeki, którą dostaliście się tu cudem i która kryje się pod sklepieniem skał. Góry, które otaczają całe królestwo, mają dziesięć tysięcy stóp i strome są jak ściana; każda ma w obwodzie więcej niż dziesięć mil; zejścia z nich niema, chyba prosto w przepaść. Mimo to, skoro koniecznie chcecie jechać, dam rozkaz inżynierom, aby zbudowali machinę, któraby was mogła wygodnie stąd przenieść. Skoro się znajdziecie poza górami, nikt z tutejszych nie będzie wam mógł towarzyszyć; poddani moi uczynili ślub nie opuszczać nigdy tej doliny, a zbyt są roztropni aby go łamać. Pozatem, możecie mnie prosić o wszystko co się wam spodoba. „Prosimy waszą królewską mość, rzekł Kakambo, jedynie o kilka baranów, obładowanych żywnością, kamykami i błotem tego kraju“. Król zaśmiał się: „Nie rozumiem, rzekł, co za upodobanie mają wasi ziomkowie europejscy w naszem żółtem błocie; ale weźcie ile się wam podoba i niech wam służy“.
Wydał natychmiast rozkaz inżynierom, aby zbudowali machinę celem wywiedzenia tych pomyleńców poza granice królestwa. Trzy tysiące dzielnych fizyków wzięło się do pracy; dzieło było gotowe po upływie dwóch tygodni, a kosztowało nie więcej niż dwadzieścia miljonów funtów szterlingów wedle miejscowej monety. Usadowiono na machinie Kandyda i Kakambę; przydano im dwa wielkie czerwone barany, osiadłane i zaopatrzone we wszystko co trzeba aby służyły za wierzchowce cudzoziemcom, skoro przebędą góry; dalej dwadzieścia baranów jucznych, obładowanych żywnością; trzydzieści dźwigających dary, złożone ze wszystkiego co było najosobliwszego w tym kraju; pięćdziesiąt wreszcie obładowanych złotem, drogiemi kamieniami i diamentami. Król uściskał serdecznie obieżyświatów.
Piękne to było widowisko ten odjazd! Nic nie da się porównać z przemyślnością, z jaką wywindowano ich, wraz z całem stadkiem baranów, na szczyt góry. Odstawiwszy ich w bezpieczne miej-