Strona:PL Wincenty Korab Brzozowski - Dusza mówiąca.djvu/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
XIII.

Szedłem. Ciało się gięło moje z wyczerpania;
Gwiazd nieme zwolna gasły pożegnania w niebie;
Szedłem, samotnie łkając na słońca pogrzebie
Między krukami nocy, w krainie wygnania.

Szedłem bez odpoczynku; — mimo że ku winie
Zdrożnie żywot się skłania, ani razu przecie
Nie złorzeczyłem tobie, o ty wonne kwiecie
Miłości, który kwitniesz o skrytej godzinie.

I oto ta godzina, słodka jako miody,
Niebieska i różowa, dzwoniąc w ranną ciszę,
Raduje się, iż maje pragnienie kołysze
Na falach pieśni pełnej anielskiej nagrody.

O, głębokie wołanie, które szczęście wskrzesza,
Pieszcząc jasną nadzieją dawnych dobrych czasów,
Rozlega się wśród ciemnej okropności lasów,
Gdzie moja dusza głowę, bolejącą, zwiesza...