Strona:PL Wincenty Korab Brzozowski - Dusza mówiąca.djvu/140

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
VI.

Panie, przedziwna radość rozjaśnia mi serce,
Iż nareszcie mój rozum, który był w rozterce
Srogiej i bezlitosnej z moją duszą białą,
Tak, iż krew z ran obojga tryskała nawałą
Żywą i ich w purpurze kąpała męczarnie,
Teraz stał się jej sługą i nosi latarnię
Przed nią, gdy noc zapada. I dobrze tak czyni,
Albowiem, jak murzynka, czarna morderczyni
Jasnych chłopców i dziewcząt naszych, ciemność głucha
Czyha, błyskając ślepiem złem, z którego bucha
Jakiś urok, śmiertelny, jak zatrute noże,
Jakiś obłęd tajemny, co wiedzie w bezdroże...