Strona:PL Wincenty Korab Brzozowski - Dusza mówiąca.djvu/127

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.
I.

Niema, smutna harfa, na Zorzy podmuchy
Czekająca, ma dusza — pokorna jak święci
I niedbająca wcale, iż jest w niepamięci
U ludzi, których błądzące są duchy...

Jestem w samotności, samotny bez miary;
Rozmyślaniem uparte tępię swoje grzechy,
A na mych ustach kwitną przedziwne uśmiechy,
Iż tak bolesnem jest — czynić ofiary...



∗                              ∗

Ach! bo moje serce, w ciszy, wielkim szlochem
Łka od jadu, co w łonie samicy wyrasta,
I nie może zrozumieć, że wszelka niewiasta,
Jeśli nie matką jest, to tylko prochem...

I nie chce pojąć mózg w swej dumy niebiosach,
Że przepych jego marzeń, to szpitalna sala,
Gdzie nadzieja, w agonii, jękiem się użala,
Żółtawa, z pękiem robaków we włosach!