Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i pożądliwość piekielnika stanowiły moralne cechy Kostucha podług wyobraźni ludowej. Niby krzaki siwego mchu na dębowej korze, unosiły się gęstym opłotkiem brwi pod wązkiem czołem, pomarszczonem w głębokie bruzdy i mającem barwę suchych liści. Twierdzono, że Kostuch nie wydaje dźwięków ludzkiej mowy, że jest zawsze ponury, milczący, zły. Zwierzęta miał prześladować z nadzwyczajną namiętnością, ponieważ nietylko był żarłocznym i chciwym na ich mięso, lecz doznawał rozkoszy na widok krwi przelanej.
Pomocnikiem w dziennych, oraz nocnych rozbojach Kostucha, jak utrzymywano, był pies, któremu także nadano imię — Żmijka; stworzenie to, podobno małe, niezmiernie zwinne, posiadało taki sam charakter, jakim się pan jego odznaczał. I Żmijka, według podania, nigdy nie szczekał, co najwyżej wydawał z siebie warczenie mrukliwe, jakby z pod ziemi wychodzące. Byli to więc dwaj pełzający tropiciele, milczący rozbójnicy, najstraszniejsi kłusownicy. Kostuch nie zawsze miał na wyprawę brać ze sobą Żmijkę; bardzo często chadzał po lesie sam jeden. Jeżeli jednak szli samowtór, to szli tak cicho, jakby się wąż przesuwał pomiędzy krzakami. W okolicach Orłowej Woli powszechnie rozmawiano o Kostuchu i psie jego, przeto nic dziwnego, że mit nieustannie nabierał objętości. Ten i ów strzelec lasów rządowych, czy prywatnych, miał czatować na Kostucha, opowiadano też, że się z nim spotkał twarz w twarz jakiś wysoki dygnitarz leśny. Słyszano nieraz po kniei grzmiące strzały i umiano słuchem rozróżniać ich nadprzyrodzoność. Nigdy jednakże nie schwytano kłusownika na gorącym uczynku. Bo w danej chwili, mawiano, umiał on tak zręcznie utaić zabitą zwierzynę, broń i przybory myśliwskie, że byłoby daremnym trudem narażać się na poszukiwanie. Tylko on zresztą znał różne dyabelskie dziury i wertepy w kniei, tylko on wiedział, gdzie i jak co ukryć, przechować.