Strona:PL Wilk, psy i ludzie. W puszczy (Dygasiński).djvu/15

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że już dalej, bo oto wzgórze na drodze spotkała, więc cofa się napowrót i rozlewa na wszystkie strony. Lecz nim zalała okoliczne miejscowości, zebrała się głównie w jednej kotlinie. Jest to więc biel. Niegdyś rosły tu drzewa, ale pogniły, tylko nagie, czarne pale sterczą po nich nad wodą, po powierzchni której pływa rzęsa, pływają także szerokie liście grzybienia, a wielkie, białe, oraz żółte kwiaty tej rośliny, unoszą się nad wodą, podobne do starożytnych rozturhanów. Wysmukła trzcina, to rośnie kępami wśród wód, to brzegiem gęsto porasta, woda ją wzrusza, wiatr nią kołysze i ztąd dziwne szumy, skrzyp, oraz gwizd przerywają ciszę tego ustronia. Czasem kurka wodna wypłynie, łyska skrajami się przemyka, cyranka z potomstwem żeruje, zapadają wielkie kaczki krzyżówki i wśród trzcin, oraz tataraków rozpoczynają pilne poszukiwania. W noc księżycową słychać tu ciągłe pluski; biel nakrywa się mgłą gęstą, jakby przysłonić chciała swoje tajemnice. Latem o świcie ruch i życie zaczyna się po bielach. Kto się przybliży, ten usłyszy gwary i głosy różnorodne. Oto wielki kaczor wzniósł się nad wodę, niby stoi na jej powierzchni, skrzydłami trzepoce w powietrzu, wrzeszcząc donośnie: tak... tak... tak!... Całe stado niebawem powtarza za nim to samo hasło. Niektóre młode wprawiają się w nurkowanie, inne opuściły dziób i szyję pod wodę, a tył ciała ustawiły pionowo. Na brzegu stoi czapla zadumana jakoś poważnie, zdaje się być obojętną na wszystek ten zgiełk wielki. Dwie bielutkie mewy z dalekich stron przyleciały tu z wiatrem, przenocowały, a rankiem odbywają jeszcze przegląd bieli. Muskają wodę, rzucając się w górę szybują, to znowu jak kule spadają ku dołowi. Nadbrzeżną kałużę obsiadły małe kuliki z pliszkami. Około kępek po błocie gonią bekasy i dubelty. Czasem porwie się który, wzleci, krzyknie i znowu spada na bagno.
Wtem nagle na wodę padł cień jakiś olbrzymi,