Sto złotych!.. Zdumienie chłopców nie ma granic. Ktoby przypuszczał, że ten niepozorny Właszczuk zdobędzie kiedyś takie bogactwo!
Po Właszczuku, zadziwia kolegów Petrykowski — w inny wszakże sposób. Chłopczyna spokojny, stateczny, nabożny, z przymkniętemi, jakby sennemi, oczami, oznajmia cienkim, wątłym głosem, że o żadnej świeckiej »karyerze« nie myśli, postanowił bowiem zostać — księdzem.
Z pomiędzy pozostałych jedni wracają na wieś, pomagać ojcom w gospodarstwie, inni idą na praktykę gospodarską do obcych; jeden wyrusza do szkoły rolniczej; jeden jedzie do bogatego wuja, który ma losem jego pokierować.
Nie brak i takich, co mówią wręcz, że tymczasem o niczem nie myślą i myśleć nie chcą, że dość się w »sztubie« napracowali, i przedewszystkiem muszą — odpocząć.
Nie wszyscy, co kiedyś razem w szrankach stawali, razem dobiegli do mety. Wielu opóźniło się w drodze, wielu zbiło się z niej, straciło trop, na manowcach przepadło.
Wyjątek stanowił Dembowski. Brakło go w tem gronie, ale dlatego tylko, że już od roku uczęszczał do jednego z gimnazyów warszawskich.
Inni zawieruszyli się kędyś tak, że nawet ślad ich przepadł. Należeli do ich liczby przedewszystkiem »artyści« klasowi: Konopka i Welinowicz.
Biedny »Hefajstos«, do czwartej klasy nawet nie dociągnąwszy — umarł.
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/317
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.