Przejdź do zawartości

Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/269

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nagrody, listy pochwalne, promocye — jedne oczy zabłysły radością i dumą, inne napełniły się łzami żalu albo brzydkiej zawiści — i miasteczko zapadło w senną, leniwą ciszę wakacyjną.
Na chwilę jednak przed ostateczną rozsypką, gromadka niebieskich mundurków skupiła się raz jeszcze przy klocach — których połowę zdążono już przez ten czas porznąć na deski, i Narwią, a następnie Wisłą, spławić do Gdańska.
W gromadce nie brakło żadnego z tych, co tu niedawno śluby bohaterskie wykonali. Tylko z szeregu »świadków« ubyli dwaj czy trzej, najniecierpliwsi, którym tak się śpieszyło do jazdy konnej »na oklep«, do biegania boso po łąkach, do kąpieli w kamienistym strumieniu lub pełnej żab sadzawce, że wprost z sali popisowej przeszli na bryczkę i pomknęli wyciągniętym kłusem do rodzinnej zagrody.
Na klocach nadrzecznych znów siedzą: Sitkiewicz, Radzicki, Kozłowski, Dembowski, Sprężycki, Bellon i inni. I znów rej wodzi i objawy szacunku odbiera Kuszkowski, ubrany w szaty »cywilne«, przedzierzgniony już niemal w »obywatela«, imponujący »scyzorykiem«, nieco zawielkim słomianym kapeluszem, cokolwiek zakrótką marynarką beżową, a najwięcej tem, że ma w kieszeni patent z ukończenia całej »powiatówki« i kpi sobie ze wszystkich na świecie szkół, lekcyi, zadań, książek, belfrów i inspektorów.
Jeśli z niejaką ujmą dla swej cywilności zstą-