współzawodnicze. I ten i ów zamyśla się — coś kombinuje, postanawia...
Radzicki, nizki, krępy brunet, żywo poruszający się, z miną śmiałą, pewną siebie, odzywa się nieco ironicznie:
A czy to pan Kuszkowski myśli, że pójść na cmentarz w nocy to już największa »sztuka«?...
— Wymyśl większą, kiedyś taki zuch!
— A jak też naprzykład zdaje się panu Kuszkowskiemu: czy przepłynąć wpław Narew, naprzeciw »murowanki«, trzymając na głowie ubranie i nie zamoczywszy go, lada kiep potrafi?
— Potrafiłby Kucharzewski — ale chory.
— No, to ja pana Kuszkowskiego przekonam, tu Kucharzewski niepotrzebny, bo to zrobi Radzicki — a zrobi nawet więcej, bo przepłynie rzekę w najszerszem miejscu nie raz, lecz dwa razy: tam i z powrotem.
Szmer podziwu ozwał się wśród gromadki. Któryś ze sceptyków, nieuniknionych w każdej liczniejszej drużynie, półgłosem mruczy:
— Bajki!...
Zapalczywy chłopiec przyskakuje do niego:
— Będziesz miał prawo szydzić, jeśli słowa nie dotrzymam. Tymczasem — trzymaj język za zębami!
— Więc słowo?
— Jakem Radzicki!
Koledzy otaczają zucha numer 2-gi. Jeden wyraża uznanie, drugi ostrzega przed niebezpieczeń-
Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/263
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.