Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/254

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Gospodyń fiesor — usprawiedliwiał się Sprężycki — sam przyjść rozkazał...
— Ha, to niech pan uczeń do nich idą. Oni w ogrodzie są.
— A gdzież ten ogród?
— Gdzież ma być? — Na podwórzu!
Na środku olbrzymiego dziedzińca znajdował się spory placyk, otoczony sztachetami, malowanemi (niegdyś) na zielono — on to miał być owym ogrodem.
Wszedł tam chłopiec przez półotwartą, na jednej zawiasie smętnie kołyszącą się furtkę, i rozejrzawszy się dokoła, dostrzegł coś pośredniego między trawnikiem a śmietnikiem. Kilka suchych, bezlistnych, z obłamanemi gałęźmi pni oraz kilka wbitych w ziemię kołków urozmaicały przykrą tego miejsca pustkę. Od kołków do pni i od pni do kołków przeprowadzono sznury, na których suszyła się bielizna i wietrzyła pościel. Po pewnych znakach szczególnych poznawało się, że bielizna była pochodzenia rosyjskiego, pościel zaś stanowiła żydowskie tak zwane »bety«. Do jednego z kołków przywiązano na mocnym powrozie kozę, z którą drażniła się gromada brudnych, rozczochranych dzieciaków. Na jednym z trawników-śmietników żydówka karmiła niemowlę; na drugim siedział, wprost na ziemi, bosy dziad, z gołą głową, w samej tylko bieliźnie; na trzecim gdakały kury, otaczając koguta, który chciał przybie-