Przejdź do zawartości

Strona:PL Wiktor Gomulicki - Wspomnienia niebieskiego mundurka.djvu/077

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

W dużej izbie warsztatowej było prawie ciemno, światło małej olejnej lampki zaledwie pozwalało rozeznać przedmioty. Niedokończone meble, deski oparte o ścianę, szafy z próżnemi, czarnemi wnętrzami, stosy wiórów na środku i po kątach — wszystko tworzyło dziwny, fantastyczny, ponury zamęt.
Sprężycki chciał się cofnąć — ale w jednym kącie poruszyły się nagle wióry — z pomiędzy wiórów wybiegło jakby ciężkie, przeciągle westchnienie...
Lampka jasno to miejsce oświecała — chłopiec zapuścił tam wzrok niespokojny a ciekawy.
W tejże chwili włosy zjeżyły mu się na głowie — krzyknął głośno i wybiegł pędem do sieni.
Pędził tak szybko, że koledzy zdążyć za nim nie mogli. Przytrzymali go dopiero na ulicy, przerażonego, drżącego...
— Gadaj, co się stało?...
— Czemuś »dał nura?«...
— Dyabła-ś zobaczył, czy co?...
— Dajcie mi pokój!... — odpowiadał tamten na wszystkie pytania. — Com ja widział... ach! com ja widział!...
— Gadajże, Sprężyk!... nie bądź głupi!
— Już po naszym Wojtku... ach! Już umarł!... już w trumnie leży... Ledwie się rusza — i tak jęczy, jęczy!...
Chłopcy skamienieli z przerażenia. Przez kilka