Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Jeźli cię więc tak świetne nie wzruszają sprawy,
Jeźli nie chcesz znieść trudów dla twej własnej sławy,
Niechaj słabość twa Jula nadziei nie zdradza;
Jemu z Rzymem Italów należy się władza.
Tak rzekłszy, pośród mowy z oczu śmiertelnika
W lekkiej mgle poseł bogów ulata i znika.
Zaniemiał na ten widok Enej osłupiały,
Włos powstał, a wśród piersi słowa mu skonały.
Już pragnie, by co prędzej z lubej uciec ziemi,
Groźbą i rozkazami strwożony boskimi.
Cóż ma czynić, niestety! zkąd rozpocząć mowę,
Jak zdoła rozkochaną ułudzie królowę?
Już w tę, już znowu w inną zwraca baczność stronę
I przez wszystko przewodzi zdania rozdwojone.
Gdy więc myśl niewątpliwą powziąść w sobie zdołał,
Z Menestem i Kloantem Sergesta przywołał,
Dał rozkaz do zebrania floty i drużyny
I zlecił tych poruszeń utaić przyczyny.
A gdy dobrej Dydonie w myśli nie postanie,
By się kiedyś tak mocne rozchwiało kochanie,
Sam przed nią do zwalczenia czucia którem gore
Chce wynaleść pobudki i sposób i porę.
Już się Teukrzy z radością zabrali do dzieła.
Lecz królowa natychmiast zdradę przeniknęła;
Bezpieczeństwo ją samo przeraża głęboko,
(Bo któż baczne kochanki zwieść potrafi oko).
Pierwsza widzi ruch Trojan; wtem ją wieść dochodzi,
Że w zamyśle podróży zbiegli się do łodzi.
Traci zmysły, jej boleść w szaleństwo się zmienia
I wnet po całem mieście biega z uniesienia
Podobna do Tyjady, gdy ją szał uniesie
Na głos wszczętych obrzędów w cyterońskim lesie,
Gdy wrzask nocny i Bachus wezwie ją do dzieła.