Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Prowadzi mię drżącego z niepewności, z trwogi.
Potem kapłan z ust boskich rzecz w ten sposób czyni:
Nie tajno ci zapewne, o synu bogini,
Że z wyższej woli twoje pochodzą błądzenia,
Tak porządek, tak Jowisz, tak chcą przeznaczenia.
Byś przez morza bezpiecznie twoją odbył drogę,
I dosiągł Auzonii, krótką dam przestrogę;
Bo i Parki warują reszty dociekania,
I objawić wszystkiego Juno mi zabrania.
Ty italskie zatoki rozumiesz bliskiemi,
Lecz długa do nich podróż po morzach i ziemi.
Trzeba w toniach sykulskich nagiąć wioseł wprzódy
I wkoło Auzonii słone zwiedzić wody;
Trzeba przejść wyspą Cyrcy i piekieł głębiny,
Nim miasto wśród spokojnej założysz krainy.
Wskażęć znaki; ty strzeż je pamięcią przytomną.
Gdy na ustronnym brzegu maciorą ogromną
Ujrzysz, jak ponad wodą w cieniu jodeł leży
Z trzydziestu prosiąt na świat płód wydawszy świeży.
Gdy białą, takaż dziatwa piersi jej obsiądzie;[1]
Tam wznieś miasto, tam koniec trudów twoich będzie.
Niech cię okropne stołów nie trwoży jedzenie;
Wesprze Febus, zwrot inny weźmie przeznaczenie.
Lecz uchodź, a italski brzeg ztąd niedaleki
Mijaj, bo wkoło siedzą nieprzyjazne Greki.
Od Naryków Lokryńców tu gród zbudowany,
Dalej zajął Idomen saleńtyńskie łany,
Tam Petyl[2] przez Filokta murem osłonięty.
Lecz gdy morza przebywszy spoczną twe okręty,

  1. Sic; zapewne miało być: Gdy białej i t. d. lub: Gdy białe i t. d. P. W.
  2. Właściwie: Petelia. P. W.