Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/67

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Idźmyż tam, gdzie jesteśmy od bogów wezwani,
Tylko wiatry zbłagajmy i w Krety siedliska.
Spieszmy; z miejsc tych, jest dla nas droga do niej bliska.
Jeźli Jowisz w żegludze wesprze nas łaskawy,
Dnia trzeciego jej brzegów dosiądz mogą nawy.
To gdy rzekł, wnet z rąk jego na ołtarze runie
Byk tobie, gładki Febie, i tobie, Neptunie.
Dla ujęcia burz srogich czarną owce bierze,
Białą względnym zefirom poświęca w ofierze.
Wieść niesie, że Idomen przez okropne zmiany
W Krecie z tronu swych przodków ustąpił wygnany
I że jego królestwa otwarte przestworze,
Więc port Delu rzucamy i spieszym na morze.
Brzeżemy Nax rozgłośny niewiast Bacha wrzawą
I zieloną Donizę i Paros białawą
I Cyklady po morskiej rozproszone wodzie
I wysp innych cieśniny w pospiesznym przechodzie.
Wzrasta okrzyk żeglarzy głosy rozlicznymi:
Dążmy bracia do Krety, do naddziadów ziemi!
Pehana z tyłu od wiatrów spiesznie flota płynie
I wnet w dawnej Kuretów stawamy krainie.
Pożądanego miasta wszczynam budowanie,
Nazywam je Pergamem, cieszą się Trojanie.
Chęcę ich, by myśleli o domach i grodzie.
Już wydobyte z wody stały w piaskach łodzie,
Już się młodzież do stadeł i do roli wzięła,
Jużem prawa stanowił i rozrządzał dzieła;
Wtem powietrze zatrute wyziewy zgniłymi
Niesie mór ludziom, drzewom i zasiewom ziemi.
Z wielu Trojan w męczarniach dusza uleciała,
Inni wlekli w chorobach wyniszczone ciała;
Bezpłodne niwy piekły okropne upały,
Nikły zboża w czczych kłosach, zioła wysychały.