Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/65

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I gdy gród swój dokoła widział oblężony,
Wiec syna Polidora z skarbami wielkiemi
Wysłał skrycie do króla bliskiej Traków ziemi.
Ten ujrzawszy nas srogą obarczonych klęską,
Przerzuca się na stronę Atrydów zwycięzką,
Grabi skarby, młodzieńca wyzuwszy z żywota;
Do czegóż nie przywiedzie niecna chciwość złota?
Gdy mię trwoga odbiegła, wszystko opowiadam
Ojcu i pierwszym z Trojan i zdania ich badam;
Wszyscy porzucić ziemię skalaną przez zbrodnię,
Wszyscy z srogiej gościny chcą odpłynąć zgodnie.
By zgasłego obrzędy uczcić pogrzebnemi,
Przysypujem mogiłę wielkim zbiorem ziemi.
Wznosim cieniom ołtarze, tych smutne ozdoby
Składa cyprys ponury i wstęgi żałoby.
Niosąc wedle zwyczaju włosy rozpuszczone,
Stoją wkoło Trojanki. Czary napełnione
Krwią i mlekiem święcimy; tak w grób zawieramy
Ducha i wielkim głosem trzykroć go żegnamy.
Gdy więc morzu zaufać mogliśmy po burzy
I wietrzyk lekko szemrząc wzywał do podróży,
Wnet się brzegi trojańską okryły drużyną;
Płyniem, a ląd i miasta z oczu naszych giną.
Wdzięczna wyspa nad morskie wznosi się bałwany,
Tam jest z matką Nereid Neptun uwielbiany.
Z tą niegdyś pływającą przez odmęty słone
Spoił wiecznie Apollo Gyar i Mykone,
I kazał niewzruszonej wśród morskiej przestrzeni,
By gardziła falami; tam płyniem znużeni.
Już się nam port jej cichy otwierać poczyna,
Wchodzim na ląd i wielbim miasto Apollina.
Król i kapłan Anius w obrzędnej odzieży
Uwieńczony wawrzynem naprzeciw nam bieży.