Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/336

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Pocóż cofasz się Turnie i unikasz bitwy?
Walczmy zbliska na miecze, lecz nie na gonitwy.
Niech się w jakie chce zmiany twa postać układa,
Zbierz w sobie to, co może i męztwo i zdrada;
Próbuj dotknąć gwiazd samych skrzydły ulotnemi,
Lub się ukryj przedemną w samą głębię ziemi. —
Twardy wrogu! Turn rzecze potrząsając głową,
Nie przerazisz mię wcale dumną twoją mową;
Lecz mię bogi i Jowisz trwoży nieprzyjazny.
To rzekłszy, na głaz wielki wzrok obrócił raźny.
Głaz odwieczny, co w polu leżał przed nim właśnie:
Był on granic oznaką i rozstrzygał waśnie.
Ledwieby z tych, co teraz zamieszkali ziemie,
Wybór mężów dwunastu podźwignął to brzemię.
Turn, gdy się w górą wzniesie i gdy się rozbieży,
Głaz ten ręką schwycony na wroga wymierzy.
Lecz, czy biegnie z kamieniem, czy grożąc nastaje,
Czy go wznosi, czy wstrząsa; sam się nie poznaje.
Krew jego krzepnie lodem, zachwiały się nogi;
Głaz ciśnięty w powietrze, w znacznej części drogi
Uchybia swego celu i pada bez mocy.
Jak, gdy oczy zamdlone sen przyciśnie w nocy,
Marząc, że w zamierzonej spieszymy podróży,
Słabniejem pośród biegu, język nam nie służy,
Sił nie staje, głos niknie, słowa się nie kleją:
Tak, jakąkolwiek męztwo wzbudzi Turn koleją,
Jędza wszystko mu psuje. Różna myśl go tłoczy,
Już na miasto, już zwraca na Rutulów oczy.
Bacząc włócznię grożącą przejmuje go trwoga;
Gdzie ujść, nie wie, i nie wie jak natrzeć na wroga,
Nie widzi swego wozu ani powoźnika.
Ku zachwianemu Enej z włócznią się pomyka,
Wstrząsa ciosem śmiertelnym, zręcznej chwili czeka