Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/312

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Nazajutrz, ledwie jasność rozlał dzień na wzgórza,
Ledwie słońca rumaki wyszły z głębi morza
Miotając zdroje światła wzniosłemi nozdrzami;
Trojanie wraz z Rutulmi pod miasta murami
Przygotowali miejsce do przyszłej rozprawy,
Ognie i wspólnym bogom ołtarze z murawy.
Ci wodą, tamci żary niosą; wszystkich czoła
Okrywa białe płótno, uwieńczają zioła.
Ciągnie wojsko Italców: otwartemi wroty,
Sypią się zbrojni w włócznie; wszystkie Trojan roty
I różny bronią spieszy huf Tyrreńców cały,
Jak gdyby wszystkich na plac walki przyzywały.
Spieszą pośród tysiąców wodze znakomici
Purpurowemi szaty i złotem pokryci.
Menest z krwi Assaraka, Azyl dzielnej dłoni
I Mezap, syn Neptuna, poskromiciel koni.
Znak wydano; wnet każdy swoje miejsce bierze.
Utkwili w ziemią włócznie, spuścili puklerze.
Grono matek i starców i bezbronna rzesza
Na wieże i na dachy wedrzeć się pospiesza;
Inni u bram wyniosłych stanęli widzowie.
Juno z wzgórza, co teraz Albanem się zowie,
(Bo czas ów miana góry ni czci nie wspomina)
Przegląda oba wojska i miasto Latyna.
Bogini do bogini siostry Turna rzecze,
Co stawy i rzek nurty w swoją wzięła pieczą,
Której wielka Jowisza w górnych niebach władza
Za wydarte dziewictwo tą czcią wynagradza:
O nimfo, rzek ozdobo, sercu memu droga!
Z Latynek, co w niewierne łoże bogów boga
Wstąpiły, ja nad inne przekładałam ciebie:
Wszak przezemnie cześć boską dzielisz z nami w niebie.
Nie wiń mię, gdy, Juturno, twe odkryje ciosy.