Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/198

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Lecz trojańskim rycerzem na to, co się dzieje,
Strasznych trosk nawałnica w różne strony chwieje;
Już tam, już znowu indziej myśl wątpliwą skłania
I w rozliczne swój umysł zanurza mniemania.
Tak kiedy drżący promyk słońca lub księżyca,
Odbłysnąwszy od miedzi, szeroko przyświeca;
Wszystkie miejsca obiega, a w powietrze wzbity,
Przez gmachu niebieskiego przedziera się szczyty.
Noc była, i sen twardy w swoje zajął pęta
Wraz z bydłem unużonem ptaki i zwierzęta;
Pod oziębionem niebem i na brzegu wody
Trudnych walk niepewnemi znękany przygody
Legł późno ojciec Enej, a syty znużenia
Nierychłego swym członkom dozwolił wytchnienia.
Wtem letni bóg Tyberyn, co te porze kraje,
Przez gałęzie topoli zjawiać mu się zdaje;
Z płótna on zielonego lekkie miał odzienie,
A drzewa włosy jego okrywały w cienie.
W te on słowa łagodzić począł niepokoje:
O zacne plemię bogów, co nam wracasz Troję,
Ty, który wieczny Pergam strzeżesz bez odmiany,
Mężu w polach latyńskich długo wyglądany!
Tu twój dom, tu bezpiecznie twoje wytchną bogi.
Trwaj; niech pogróżka wojny nie sprawia ci trwogi,
Już zatarty gniew bogów na łaskę się zmienia.
Nie sądź, że ci sen zwodne wystawia marzenia;
W cieniu wiązów wyniosłych, które brzeg ten mieści,
Znajdziesz wielką maciorę i prosiąt trzydzieści;
Biała sama, synkowie przy wymionach tacy:
Tam jest miejsce na miasto, tam spoczynek pracy.
Tam to po lat trzydziestu spełnionym zakresie
Askań świetnego miana gród albański wzniesie,
Nie wątp o tem. A teraz niech twój umysł zważa,