Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Otacza go wieśniactwa orszak niezliczony:
I lud, co gród Prenesty zamieszkał wspaniały
I hernickie rzekami odwilżane skały;
Co żyją w polach Gabów przy zimnej Anienie,
Których karmi Anagnia i ty Amazenie.
Nie każdy ma wóz, oręż, zasłonę z puklerza;
Część ich ołowianemi kulami uderza,
Część niesie dwa dziryty, a w przykryciu głowy
Jawi się z wilczej skóry kołpak na nich płowy;
Ci stopę lewej nogi niepokrytą mają,
A w łyczane obuwie prawą ozuwają.
Mezap plemię Neptuna i ujeżdżacz koni,
Co ledz nie mógł od ognia ni od żadnej broni,
Rwie za oręż, namawia na wojenne trudy,
Leje męztwo w odwykłe krwawych bojów ludy.
Tu Fesceny, Falisków tam lud sprawiedliwy,
Ci Sorakt uprawiają, ci Sawińskie niwy;
Tam dąży naród, który zajmował w te czasy
Cymin, górę z jeziorem i kapeńskie lasy;
Nucąc władzcy pochwały, ciągną w sprawnym rzędzie.
Tak pod niebem pogodnem śnieżyste łabędzie,
Gdy pieją w liczne głosy wracając z pastwiska,
Brzmi rzeka i dalekie Azyi bagniska.
Któżby zwał zbrojnem wojskiem gmin tak wieloraki?
Rzekłbyś, że z chmur ku lądom spuszczają się ptaki.
Oto Klauz z krwi sabińskiej, świetnej przez zasługi,
Wiedzie zastęp potężny, sam jak zastęp drugi.
Od niego poszło źródło Klaudiów rodziny,
Wówczas kiedy część Rzymu posiadły Sabiny.
Ciągnie huf Amiternu i dawne Kwiryty;
Ci co Eret i Mutusk w oliwę obfity,
Ci co Welin zajęli i Nomentu mury
I urwiska Tetryku i sewerskie góry,