Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/141

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Zda się być większą kształtem i głosem nad ludzi.
Gdy ją bóstwa bliskiego uniósł duch straszliwy:
Leniwyś jest do ofiar, Eneju, leniwy!
Bo nie wprzód strasznych gmachów zdziwiona budowa
Otworzy się dla ciebie. Te wyrzekłszy słowa,
Zamilkła, kości Trojan dreszcz okropny ziębi;
Wtem Enej tak się modli z samej serca głębi:
Febie! coś miał dla Trojan czucie litościwe,
Tyś skierował w Achila Parysa cięciwę,
Za twą wodzą, dalekie zwiedziłem Massyle
I brzeg Syrtów sąsiedni i mórz wielkich tyle.
Już sięgam Italią niknącą przed nami.
Dotąd los Ilionu ścigał nas klęskami;
Wy, bogi i boginie, przez Troi wsławienie
Wzburzeni, dziś Trojanom dajcie przebaczenie.
I ty wieszczko najświętsza, co czytasz w przyszłości,
Dozwól (wszak żądz niesłusznych umysł mój nie rości),
Z Penaty tułaczami i bóstwy błędnemi
Dozwól osiąść Trojanom na latyńskiej ziemi.
Febowi i Dianie w niezłomnej budowie
Wzniosę gmach i na cześć ich święta postanowię.
I ciebie wielkie u nas czekają świątynie,
W nich z wróżb twych dla mych ludów święty skład uczynię
I przy nim wybór mężów ku straży umieszczę.
Tylko liściom twe rymy nie poruczaj wieszcze,
By wiatry nie rozniosły całą ich osnowę;
Sama ogłoś je, błagam. Na tem zamknął mowę.
Już w skale miota wieszczką niecierpliwość sroga,
By z swych piersi wielkiego wydać na jaw boga.
Lecz on jeszcze zawzięcej jej ustami robi,
Wzdyma pierś, tłoczy serce i do wieszczb sposobi.