Strona:PL Wergilego Eneida.djvu/118

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

I przez otwarte morze bez przeszkody płynie.
Jak gołąb, co ma gniazdko w skały rozpadlinie,
Gdy z niego wypłoszony lecieć w pola zmierza,
Naprzód o skały domku skrzydłami uderza;
Lecz skoro w spokojniejsze wzbije się przestrzenie,
Leci wszelkie swych skrzydeł hamując wzruszenie:
Tak nawa Menesteja słone wały porze,
Tak ją sam pęd unosi spieszącą przez morze.
Najprzód mija Sergesta, co walcząc z opoką
Chciał koniecznie na wodę wypłynąć głęboką;
Próżno on wsparcia wołał i w próżnym zabiegu
Łódź strzaskanemi wiosły przynaglał do biegu.
Potem się przed Gyasa Chimerą wymyka;
Ustępuje mu przodu, bo nie ma sternika.
Już sam Kloant zostaje pośród morskich toni;
Wezwał wszystkich sił Menest i tuż za nim goni.
Wrzask się wzmaga, powstają głosy wzbudzające,
Rozlega się w powietrzu okrzyków tysiące.
Ci chcą się przy zyskanym utrzymać zaszczycie,
Ci z ochotą za sławę oddaliby życie;
Tamci krzepią swe serca pomyślnością błogą,
Zda im się że zwyciężą, bo zda się że mogą.
Jużby im równy tryumf ich walki przywiodły,
Gdyby Kloant nie wezwał bogów temi modły:
Władzcy morza! tak wołał do wód wznosząc ręce,
Wam ja byka śnieżnego na brzegach poświęcę,
Morska woda jelita z moich rąk odbierze,
I czyste wino w hojnej rozleję ofierze.
Rzekł, i i głębi odmętów próśb tych wysłuchały
Panopa, Nereidy i gmin Forka cały.
Sam go Portun popędza: tak że jego nawa
Szybcej niż wiatr lub strzała w głębi portu stawa.