Strona:PL Wells - Kraina ślepców (zbiór).pdf/32

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mu się fantastyczną bajką. Nieśmiało i z wahaniem zaczął kiedyś mówić ukochanej o wzroku.
Dziewczynie wydały się jego słowa najpoetyczniejszą z fantazyj; słuchała opisów gwiazd i gór i swej własnej słodkiej, bladej urody z łagodną wyrozumiałością, graniczącą z poczuciem winy. Nie wierzyła niczemu, nie rozumiała połowy, ale dziwnie ją te opowieści zachwycały, a góralowi zdawało się, że ukochana pojmuje go całą duszą.
Zczasem Nunez stał się śmielszym, a miłość jego — mniej bojaźliwą. Postanowił zażądać ręki dziewczyny od Jakóba i starszyzny; ale ona zlękła się i poczęła odwlekać decyzję. Dopiero jedna ze starszych sióstr powiedziała Jakóbowi o miłości Mediny-Sarote i Nuneza.
Z początku powstała wielka opozycja przeciwko temu małżeństwu; nie dlatego, żeby ślepcy specjalnie cenili dziewczynę, ale uważali oni Nuneza za stworzenie, stojące na poziomie niższym, niż człowiek — za kretyna. Siostry Mediny-Sarote oparły się najostrzej, gdyż to małżeństwo zdyskredytowałoby je w oczach młodzieży, a stary Jakób, choć czuł coś nakształt przywiązania do swego uległego, posłusznego sługi, potrząsnął głową i powiedział, że nic z tego nie będzie. Młodzież doliny rozgniewała się na myśl o podobnem zepsuciu rasy, a jeden z nich zwymyślał i nawet uderzył Nuneza. Ten mu oddał. W taki sposób, po raz pierwszy, Nunez wykazał przewagę, jaka daje wzrok, nawet w półmroku. Po tym dowodzie nikt więcej nie odważył się podnieść na przybysza ręki. Ale małżeństwo wydawało się wszystkim niemożliwe.
Stary Jakób kochał bardzo swoją najmłodszą córeczkę, martwił się niezmiernie, gdy przychodziła płakać na jego ramieniu.