Strona:PL Wells - Człowiek niewidzialny.djvu/74

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

zaczął pykać, przybrawszy leniwą postać, która jednak wydawała się udaną.
Wszystko to widział Huxter z po za blaszanek swego wystawowego okna z pudełkami tytuniu, a osobliwe zachowanie się obcego zniewalało go do dalszego prowadzenia spostrzeżeń.
Nagle przybysz wyprostował się szybko i schował fajkę do kieszeni. Potem znikł w dziedzińcu.
Huxter pojmując, że jest świadkiem jakiejś drobnej kradzieży, skoczył natychmiast z po za kantorka i wybiegł na ulicę dla pochwycenia złodzieja. A kiedy to czynił, Maryel pojawił się znowu z kapeluszem na bakier, z wielkiem zawiniątkiem w jednej i z trzema książkami, związanemi — jak się później okazało — szelkami wikarego, w drugiej ręce. Spostrzegłszy Huxtera, wciągnął w siebie oddech i zawróciwszy nagle na lewo, zaczął zmykać.
Trzymajcie złodzieja! — wołał Huxter i puścił się za nim.
Wrażenia Huxtera były żywe, ale krótkie. Widział człowieka przed sobą, pędzącego z całych sił ku rogowi kościoła, a potem ku drodze, prowadzącej na błonie. Widział po za drogą chorągwie i zabawy, a ledwie kilka twarzy zwróciło się w jego stronę. Zaryczał znowu: — Trzymajcie złodzieja! — i ruszył za nim śmiało. Ale zaledwie ubiegł dziesięć kroków, gdy coś chwyciło go za piszczel w tajemniczy sposób, poczem nie biegł już więcej, lecz leciał przez powietrze z niesłychaną szybkością. Nagle ujrzał ziemię tuż obok swojej głowy. Świat rozprysnął mu się w oczach na