Pan Heelas, najbliższy sąsiad Kempa z pomiędzy mieszkańców willi, spał w chwili, kiedy zaczęło się oblężenie domu doktora. Należał on do tej upartej większości, która nie chciała wierzyć w „te wszystkie głupstwa“ o Człowieku Niewidzialnym. Żona jego atoli była innego zdania i niebawem miał się przekonać, że słuszność była po jej stronie. Pan Heelas, obstając przy swojem, przeszedł się po ogrodzie, a następnie, stałym swoim zwyczajem, udał się na poobiednią drzemkę. Przespał szczęśliwie tłuczenie szyb w sąsiedztwie i nagle zbudził się z uczuciem, że się coś niezwykłego dzieje. Spojrzał ku domowi Kempa, przetarł oczy i spojrzał znowu. Potem usiadł, pilnie nasłuchując. Zaklął siarczyście, ale mimo to osobliwy widok się nie zmienił. Dom tak wyglądał, jak gdyby opuszczono go od wielu tygodni i to po gwałtownej grabieży. Wszystkie okna były powybijane i powyrywane, chociaż wszystkie okienice, z wyjątkiem pracowni, były pozamykane.
— Mógłbym przysiądz — mruknął, patrząc na zegarek — że przed dwudziestu minutami dom był w zupełnym porządku.
Usłyszał silny łoskot i dźwięk tłuczonego szkła. Przypatrując się domowi sąsiada w dalszym ciągu, ujrzał nowe dziwo. Okienice pokoju jadalnego rozwarły się nagle, a służąca usiłowała otworzyć okno. W tej chwili zjawił się obok niej jakiś mężczyzna,