Strona:PL Walter Scott - Czarny karzeł.djvu/49

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

czynności, — przerwał Karzeł. — Lepiéj spełniajcie to swawolne i próżniackie okrucieństwo na niemych rybach, niż na waszych bliźnich. Ale dlaczegóż tak mówię? Dla czegóż w całéj gromadzie ludzi nie ma jeden z drugim walczyć, jeden drugiego zabijać i pożerać, dopóki wszyscy wytępieni nie zostaną,, aż do srogiego upartego Behamonta? A wtenczas gdy już wszystkich wydusi, i koście wszystkim braciom ogryzie, gdy już żadnego łupu mieć nie będzie w szaleństwie wijąc się, padnie i głód go umorzy; oto będzie koniec rodziny ludzkiéj!
— Twoje czyny lepsze są niż twe słowa Elzendrze! odpowiedział Ernseliff, — wszak się starasz utrzymywać te które potępiają twe okropne słowa.
— Prawda, ale dla czego? słuchaj: jesteś jeszcze jednym z tych, któremi najmniéj gardzę; nie będę żałował, jeżeli przez litość nad twoją nieszczęsną ślepotą, kilka słów dla ciebie napróżno użyję. Kiedy chorób na ludzi i zaraz na bydło sprowadzić nie mogę, jakże zdołam cel mój lepiéj osiągnąć, niż przedłużając życie tych, co tak skutecznie do zniszczenia dążą? Gdyby Alix Bower przeszłéj zimy umarł, czyż młody Rutwen na wiosnę byłby zabitym? Komuż na myśl przychodzi zaganiać bydlęta do obór; gdy rudy rozbójnik z Westbrunflat śmiertelnie chorował? Moje lekarstwa, moja sztuka, przywiodły go do zdrowia, teraz przeto, kto się poważy trzodę swoją zostawić bez stróża, lub kłaść się spać nie spuściwszy psa z łańcucha?
— Wyznaję, — odpowiedział Ernseliff, — że ostatnią kuracyą nie wyświadczyłeś towarzystwu dobréj przysługi, ale złe powetowałeś tém, żeś przeszłéj zimy twoją sztuką wyleczył mego przyjaciela Halberta, uczciwego Halberta Eliot z febry, która mu niebezpieczeństwem groziła.
— Tak myślą dzieci tego padołu w swéj prostocie,