Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/53

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Ale gdy spojrzała na matkę, przypomniała sobie nagle scenę z dzieciństwa.
Pani Sławska stała w takiej samej postawie jak teraz, i przygotowywała z wielką uwagą napój dla męża, który był wówczas bardzo chory. Służący biegali po domu, wypełniając różne rozkazy doktora, będącego przy chorym. Ręce matki drżały, a łza po łzie spływała jej z oczów. Pomimo to spełniała, co do niej należało, a gdy rządca przyszedł o coś zapytać, wydała mu rozporządzenia jasne i dobitnie, nie przerywając swego zajęcia.
— Mamo! — wyrzekła z nagłem postanowieniem, sprobuję skończyć ten włóczkowy szalik dla Jagusi.
— Dobrze, ale już zimno na werandze, chodźmy do pokoju.
Sewerce nie chciało się iść do pokoju, bo nie mogła wyglądać na drogę, jednak poszła za mamą, nie mówiąc słowa, wzięła szydełkową robotę i pracowała pilnie. Myśl jej opanowały wspomnienia, które jedne po drugich, jak ziarnka różańca, przesuwały się przed oczami jej duszy. Ileż razy widziała matkę wchodzącą do pokoju ojca, ocierała łzy, obmywała twarz, przywoływała gwałtem uśmiech na usta i udawała wesołą, aby choremu dodać otuchy. Pomimo zmartwienia zajmowała się też ładem domowym, gospodarstwem, interesami. A czyniła to zawsze z jednostajną słodyczą.
Przypomniała sobie także, jak mówiono kiedyś