Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Sewerka.djvu/4

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Dziewczynka postawiła na ziemi opałkę i przybiegła. Była to szczupła, ale czerstwa blondynka. Kosmyki włosów lnianego koloru spadały na opalone czoło, brwi rysowały się na niem dwoma jasnemi łukami, a pod niemi błyszczały sprytne, piwne oczy. Zarumieniona, stanęła przy stopniach werandy, nie śmiejąc wejść dalej zabłoconemi nogami i patrzała na Sewerkę.
Sewerka miała także jasne włosy, spadające na plecy w dwóch ładnych warkoczach, związanych niebieską wstążką. Miała na sobie niebieską sukienkę z białym czyściutkim fartuszkiem.
Obie dziewczynki przypatrywały się sobie z pod oka.
— Chodź tu bliżej, Jagusiu — powiedziała pani Sławska.
Jagusia spojrzała na swoje nogi.
— Nic nie szkodzi — uśmiechnęła się pani Sławska.
Dziewczyna nie dała sobie tego dwa razy powtórzyć, zbliżyła się, pocałowała panią Sławską w rękę.
— Gdzież to idziesz? — spytała.
— Matula posłali mnie ukopać kartofli na obiad.
— I ty to potrafisz? — zawołała Sewerka.
Jagusia rozśmiała się.
— Albo to co wielkiego? — zawołała raźnie — przeszłej jesieni przecie kopałam już na dworskiem, i uzbierałam sobie pięć złotych, matula coś dołożyli i kupili mi trzewiki na zimę.
Sewerka przypatrywała jej się zdziwiona.