Strona:PL Waleria Marrene Morzkowska Bożek Miljon.djvu/272

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Kilka razy nawet do hrabiny Marji doleciały te złowrogie głosy, a ona badała syna o ich znaczenie. Wprawdzie nietrudno mu było uspokoić matkę, bo ona była kobietą zbyt światową, by zrozumieć jaką bądź praktyczną lub prawną kwestję. Majątek Horeckich powinien był należeć do jej dzieci, gdyby nie innem prawem, to przynajmniej prawem nawyknienia i potrzeby; umieli go użyć — gdy tymczasem na cóż się on mógł przydać jakiemuś rzemieślnikowi, którego nikt nie znał, ożenionemu z dawną guwernantką jej córki?
Była to rzecz równie śmieszna jak potworna. Amelja milczała jak sfinx starożytny, stawiając postępowaniem swojem ciężką zagadkę do rozwiązania bratu — chociaż dzisiaj, gdy projekt majoratu upadł ze śmiercią hrabiego Feliksa, nie wątpił że znaleźć w niej musi, jeśli nie wspólniczkę zamiarów, których nie miał powodu wyjawiać, to przynajmniej bezczynnego świadka działań swoich. Amelja teraz równie jak i on sam powinna była powstać przeciw Kiljanowi; wszakże sprawa ich była wspólną, interes jednaki. Jak nad nim samym tak i nad nią ciążyła fatalność; oboje musieli iść dalej drogą zbrodni, wytkniętą przez ojca. Wilhelm nie powątpiewał o tem. A jednak pomiędzy bratem a siostrą nie było zbliżenia żadnego; Amelja zamykała się sama w sobie, na pozór obojętna na wszystko. Milczenie to draźniło Wilhelma. Z nią jedną mógłby